Kolizji sztuki z realiami ciąg dalszy. Ilu ludzi, tyle postaw, co generuje nieporozumienia. Każdy ma własne priorytety. W myśl powyższego przestrzeń Pandemii została na jeden wieczór wynajęta na prywatną imprezę. To było straszne, zważywszy na to, że miejsce było integralnym elementem projektu i potrzebowałam absolutnej wyłączności na tydzień. Problem nie leży w przesunięciu kilku obiektów ale w totalnym niezrozumieniu idei. Poczułam totalną bezsilność i długo mi zajęło znalezienie dobrych stron tej sytuacji. W końcu jednak znalazłam i to te same co w przypadku wcześniejszego ,,dzikiego oprowadzania''. Ludzi nie da się zaprogramować, jeśli nie robi się wszystkiego samemu, tylko w kooperacji, trzeba być gotowym na wszystko.
Tego dnia miałam dziwną wizytę, pewnego gościa, który od początku wydał mi się szalony. Zrozumiałam wtedy niebezpieczeństwo tego działania i to nie tylko mentalne. Jestem w domku sama i każdy może przyjść, nie tylko z dobrymi zamiarami. To realne ryzyko...dawania szczęścia.
Continuation of collisions art
and reality. How many people, so many attitudes. It generates
misunderstandings. Everyone has own priorities. In accordance with the above,
space of Pandemic was rented for one evening for private event. It was
terrified, because for me place was integral element of project and I needed
exclusiveness for one week. It isn't problem with shifting a few objects but
with total misunderstanding of idea. I felt powerless. Long time I searched
some good sides of this situation. And I found the same as by situation with
savage guide. It is impossible to program of people. If you do something in
cooperation, you have to be ready for everything.
That day I had curious visit of
some guy. From first moment seemed to be quite crazy. I understood some danger
of this action, not only mental. I am alone in building and everyone can come,
not only with good intentions. It is real risk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz