niedziela, 27 kwietnia 2014

marked of destiny / naznaczenie przeznaczeniem ( farm of ugliness / farma brzydoty)

Recently I use often plaster. During my study I hated it like a intermediate. Now, plaster is for me basic sign of death, it is kontrapunkt for a organic matter, which immobilizes but doesn't stop process of destruction. What could be interesting, changing of alive matter don't impact for a dead matter. Plaster stay unmoved, hard, heavy, gray. This time I put eggs in plaster. Egg is symbol of beginning and life, but my eggs from beginning are dying. They are shamelessly open and show their interior. Nothing will hatch, only abject.
I used artificial eggs, imitation of life from consumption world. They were put in plaster matrix. Inside all of them is part of real egg. I salted it and mixed with solvent, for a having control of destruction process. Every half of egg has own plexiglass, like natural test tube.
It is special breeding of death.

Ostatnio często sięgam po gips. Na studiach bardzo go nie lubiłam jako rzeźbiarskiego półproduktu, etapu, który trzeba przebyć, by dotrzeć do oczekiwanej szlachetnej formy w innym materiale. Zresztą jak nie negować czegoś, z czego tworzy się negatyw. 
Teraz jednak stanowi dla mnie podstawowy sygnalizator nieżycia. Kontrastuje elementy materii organicznej, więzi je, unieruchamia, choć nie hamuje zachodzących w nich zmian destrukcyjnych.
Co ciekawe zmiany życia na gipsowe nieżycie absolutnie nie wpływają. Gips pozostaje gipsowy, twardy, ciężki, szary.

Tym razem zagipsowałam jajka (nie dlatego, że jest tuż po świętach im poświęconych). To symbol życia, początku. Jednak moje jajka od zarania umierają. Bezwstydnie i bezbronnie otwarte, ujawniają swoje mierne wnętrze. Nic się z nich nie rozwinie, poza abiektem.


Ze spraw technologicznych. Użyłam sztucznych styropianowych jajek, podróbki życia ze świata konsumpcji. Wydrążyłam je, nadając im pozory płodności i wcisnęłam w gipsową matrix. Nawiasem mówiąc początkowo ciepłą, niczym ciało (kiedy gips wiązał)a potem stygnącą aż do lodowatego chłodu. W każdą połówkę naniosłam zawartość prawdziwego jajka, posoliłam ją intensywnie              i zalałam rozpuszczalnikiem ftalowym. To mi dało pewną kontrolę nad rozwojem destrukcji. Dodatkowo, każda cząstka przykryta jest przezroczystą szybką plexi. Coś jakby naturalne laboratoryjne probówki.

Teraz obserwuję jak mi rośnie abiekt, hoduję umieranie.



Nie to, żebym chciała kogokolwiek przygnębiać, rzeczy nieuniknione nie powinny być przygnębiające. Są za to piękne, bo do bólu prawdziwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Karolina Żyniewicz 2009 – gradueted from the Academy of Fine Arts in Łódź; Solo exhibitions: 2014 - Delectatio morosa, Milosc Gallery, Toruń; Hiperfobium, Lameli Gallery, Krakow; 2013 – Quarantine, Wozownia Gallery, Toruń; 2012 – Private life of life, Baszta Gallery, Zbąszyń; 2011 – Fear for darkness, BWA Katowice; Kuriosa, Art Agenda Nova, Krakow; 2010 – Spielsache, Academy of Fine Arts in Krakow; 2009 – Homo ludens, Fabrystrefa Gallery, Łódź; Group exhibitions: 2015 - Flow, fallout skies, bad weather, Mona Inner Spaces, Poznań, 2014 –LOCAL, The Dock Art Centre, Carrick on Shannon, Ireland; inSpiracje/Xtreme, 13 Muz, Szczecin; Cake and blood, Two Left Hands Gallery, Katowice; 2013 – Exteritories, Toruń, Experiment, Zbąszyń; 2012 – The limit of sculpture, Academy of Fine Arts in Warsaw; Grating of the gums on a meniscus, Cellar Gallery, Krakow; On strange feeling, Zderzak Gallery, Krakow; Organic, Cellar Gallery, Krakow